DOBRZE SIĘ CZUJESZ PRZED KAMERĄ?
Coraz lepiej. Zdjęcia do jesiennej kolekcji robiliśmy przy warszawskiej Palmie na rondzie De Gaulle’a i to było niesamowite, bo ponad 10 lat temu byłam dokładnie w tym samym miejscu - przyjechałam wystraszona do Warszawy z małej miejscowości na spotkanie modelingowe, które ostatecznie nie wypaliło. A teraz stoję w tym samym miejscu jako modelka i wyglądam przepięknie w ubraniach, które współtworzę. Tak to się ułożyło! Byłam z siebie dumna, może również dlatego tak swobodnie mi się pracowało na tej sesji.
A SKĄD JESTEŚ?
Z Wielkopolski, z okolic Gniezna. Przyjechałam do Warszawy za… miłością. Miłość się zmieniła, Warszawa została. Nie żałuję, że tak to się potoczyło. Zawsze mi się wydawało, że Warszawa jest niedostępna, straszna, a okazuje się, że dla mnie to świetne miejsce do życia. Czuję się tu dobrze i wszystkie rzeczy, które sobie na jej temat wyobrażałam, okazały się nie moimi uprzedzeniami. Wydawało mi się, że to miasto kipi od ludzi próżnych, a właśnie tutaj poznałam tych inspirujących. Zawodowo można tu rozwinąć skrzydła, wszystko, czego potrzebuję do życia, mam pod ręką. Tam, gdzie mieszkałam, dojeżdżałam do szkoły 45 minut autobusem, o basenie mogłam pomarzyć. Tu jest wszystko.
Moja praca polega na tym, żeby pomysły Antoniny wdrażać w życie. Żeby materiały dostały właściwy kolor i były miłe w dotyku, printy dobrze wyszły. Obydwie jesteśmy wymagające i drążymy każdy temat tak długo, aż uda nam się uzyskać to, co chcemy.
CO JEST DLA CIEBIE WAŻNE W UBRANIU? CO CIĘ KRĘCI, CO CI SIĘ PODOBA?
Najważniejsze - żeby było spójne z tym, kto je nosi. Lubię widzieć i czuć, że ktoś nie jest przebrany, że to, co ma na sobie, z nim gra. Ubrania mogą być nastrojowe, życiowo-sezonowe. Czasami mam fazę na dużo sportu, więc noszę legginsy i oversize’owe bluzy, kiedy indziej przychodzi okres na męską energię i kręci mnie power look. U mnie garderoba zmienia się w zależności od sezonu. Ale kocham też klasyczne rzeczy, które wytrzymują życiowe zmiany. W ubraniach lubię ponadczasowość i żeby wyglądały jakościowo. Nie znosze poliestru, rzeczy, które zabierają oddech skórze.
W dzieciństwie dużo zajmował się mną tata, mama była kobietą pracującą. Ubierała się fantastycznie, była dla mnie ikoną office looku - pracowała w banku. Z dzieciństwa pamiętam jej przepiękne kolorystycznie garsonki, z cudnymi guzikami i najpiękniejsze na świecie paznokcie w kolorze srebra. Po niej odziedziczyłam słabość do power looku, ale nonszalancję wpoił mi tata. Przygotowywał mi stylówki do przedszkola, nie zwracając uwagi na to, co do siebie pasuje. Pewnie po części dlatego bliżej mi do chłopczycy, niż romantycznej i zmysłowej dziewczyny.
Power look w wydaniu “marynara plus szerokie spodnie” odpala mi się przynajmniej raz w roku - ma to odzwierciedlenie w jesiennej kolekcji. Latem odświeża mi się wersja romantyczna. Uważam, że fajnie mieszać i testować. Nie znam jeszcze siebie w super sexy wersji…
JA CIĘ ZNAM (ŚMIECH) - PRZYSZŁAŚ KIEDYŚ DO PRACY W OBCISŁYM KOMBINEZONIE Z KRÓTKIMI SPODENKAMI I MUSZĘ PRZYZNAĆ - ZAPARŁO MI DECH, JAK CIĘ ZOBACZYŁAM.
A wg mnie to był sportowy look, a nie sexy. Czasem mam fazę na coś dopasowanego, czasem na oversize, czasem mini, a czasem maxi. Na zdjęciach mam spódnicę Age Of Aquarius, która jest uniwersalna i pięknie się prezentuje w ruchu. Wydaje mi się, że to niedoceniony model w kobiecej garderobie. Taka nieprzytłaczająca maxi spódnica, wisienka na torcie.
DO CZEGOŚ SIĘ PRZEKONAŁAŚ PRACUJĄC TUTAJ?
Nigdy nie byłam fanką printów, widzę siebie w mono wersji, ale mam parę riskowych rzeczy w print, które zapierają dech. Na przykład Drapqueen - kocham tę sukienkę w princie koniczyna. Kiedy w niej wychodzę “na miasto”, zawsze dostaję mnóstwo pytań, skąd jest? Dzięki RISKOWI przekonałam się też do koloru czerwonego - uważam, że robimy jedną z najpiękniejszych czerwieni. Nasze kolory mają głębię.
JAK ICH SZUKASZ?
Na rozmaite sposoby - Antonina przynosi mi różne rzeczy - od serwetek, które znajduje na kolacji z przyjaciółmi, po sznureczek, który odczepiła od jakiejś rzeczy, po kolor długopisu czy cudnej szminki. Czasem ma dla mnie wycinek z gazety, który pokazuje cudowny kolor gdzieś u kogoś na tapecie. Bardzo lubię przeglądać katalogi, rozmaite zawieszki.
CZY SĄ KOLORY “ŁATWE” I “TRUDNE”?
Najtrudniejszym jest Art Blue, tak w każdym razie twierdzi nasz producent. Ma w sobie tyle pigmentu, że nie zawsze go przepuszczam - czasami wychodzi płaski, zbyt granatowy, a on potrzebuje też nieco fioletu, żeby mógł oddać to, czego potrzebujemy. Nasze kolory potrzebują czasu i cierpliwości. Cieszę się, że nasi producenci to rozumieją. Fajnie, kiedy nasze wymagania spotykają się z ich cierpliwością.
A KTÓRY PRINT JEST NAJTRUDNIEJSZY?
Przy okazji printu najtrudniejsze jest to, jak projekt graficzny przyjmie wiskoza lub bawełna. Za każdym razem musimy sprawdzić, w jaki sposób maszyna reaguje na to, co jej zadał projektant. Czasem mamy przepiękny print i wyciągamy z niego do kolekcji kolory. Mamy kilka takich, które powstały na bazie printu i okazały się hitami.
A CO ROBISZ, JAK COŚ CI SIĘ NIE PODOBA?
Kiedy kupon materiału, który do nas przychodzi, nie zgadza się ze wzorem - poprawiamy. Tak się zdarza. Prace nad kolekcją trwają kilka miesięcy. Wkładamy w to wszyscy dużo serca i nikt nie chce stracić efektu przez jakieś niedociągnięcia, np. koloru.
A JAK POJAWIA SIĘ PROJEKT, KTÓRY CI SIĘ NIE PODOBA? PRINT ALBO WZÓR? KOLOR?
W pracy odstawiam na bok moje subiektywne odczucia, nie uprawiam tu “moizmu”. Przecież nie wszystko, co mi się podoba, spodoba się innym. Mamy entuzjastki każdej rzeczy, którą robimy. Jeśli nawet nie jestem czegoś fanką, to ktoś inny jest.
NAJWIĘKSZE WTOPY?
Na szczęście z doświadczeniem przychodzi to, że tego typu telefony są dla mnie coraz mniej przerażające.
CO SIĘ MOŻE STAĆ?
Szwalnia skroi nie ten materiał. Ale zdarzała się też na przykład produkcja nie tego printu.
I CO WTEDY?
Wykorzystujemy to, nie utylizujemy. Przyświeca nam idea niemarnowania, wykorzystania materiału do końca. Kiedyś przy zamówieniu materiału przestawiłam cyferki i wyprodukował się inny kolor niż powinien. Okazał się hitem, ale nie pytaj, który. Nie wypuścilibyśmy czegoś, czego nie czujemy, ale staramy się radzić z nieprzewidywalnymi sytuacjami.
CO CIĘ NAJBARDZIEJ URZEKA W NAJNOWSZEJ, JESIENNEJ KOLEKCJI?
Chyba to, że zawiera bardzo wiele rzeczy, które można ze sobą miksować na wiele sposobów. Świetne (przydatne w szafie) tiszerty, ale też genialne marynarki czy bomberki, które kradną w stylizacji całą uwagę. Kocham też kolory: głębokie brązy, nasycone wino. No i detale, o które zadbaliśmy – specjalnie produkowane guziki do marynarki i spodni, które właśnie dzięki nim sprytnie zmieniają swój charakter czy metki wszyte czasem w miejsca inne niż klasycznie. Wracając do bomberki – podoba mi się to, że z przodu jest niepozorna, trochę chłopczyca, a z tyłu romantyczna niespodzianka w postaci genialnej linii drapowania. Miłośniczki koloru art blue tez znajdą tutaj prawdziwe perełki.
CO TYM RAZEM BYŁO NAJWIĘKSZYM WYZWANIEM?
Utrzymanie właściwych kolorów w produkcji, zgodnie z założeniami kolekcji. Tym razem nawet specjalnie przygotowaliśmy pod tiszert taką biel, żeby była taka jak potrzebujemy. Kolor art blue na dresówce domagał się większej głębii i domieszki fioletu, czerwień płatała figle i raz bywała bardzo blada, żeby później przeskoczyć w energetyczne chili. Udało się je wszystkie złapać w odpowiednim punkcie nasycenia, ale wymagało to naszej czujności i cierpliwości producenta. No i czas - czas zawsze jest wyzwaniem, kiedy jest go niewiele.
JESTEŚ RYZYKANTKĄ?
W życiu prywatnym nie lubię zmian i trudnych decyzji. Ale w pracy kocham ludzi, którzy podejmują akcję i działanie, nawet jeśli to niesie ryzyko. Lubię tę cechę w ludziach - mieszankę ryzyka ze sprawczością.
Podejmuję szybko decyzje, nigdy się nad niczym zbyt długo nie zastanawiam. Życie chyba przywiodło mnie tam, gdzie miało. Kiedy byłam nastolatką, uwielbiałam jeździć z mamą do hurtowni materiałów, a potem szyłyśmy ubrania u lokalnej krawcowej. Mama dawała mi przestrzeń - jak ci się podoba i masz pomysł, kupujemy ten materiał. Przerabiałyśmy z mamą projekty z BURDY. Pewnie to był u mnie zalążek zainteresowania tym obszarem. Robienie rzeczy, które się czuje, ma znaczenie. Kiedy jeździłam ze znajomymi na festiwale, miałam najfajniejsze kiecki. Mama szyła sobie spódnice, koszule, sukienki. Garsonki do pracy chyba czasem też.
MAMA JEST DLA CIEBIE WZOREM KOBIECOŚCI?
Na pewno obserwowałam ją przed dużym wyjściem, przed wyjazdem, co pakowała, w co się ubierała. Ale ja swoją kobiecość cały czas odkrywam. Mama z mojego czasu dorastania była wspaniałą kobietą, sprawczą zawodowo - dzięki niej na pewno jestem samodzielna, ale nie nauczyła mnie, jak o siebie dbać, bo sama siebie stawiała na ostatnim miejscu.
TYPOWE DLA NASZYCH MAM.
Wstawała rano, sprzątała, gotowała, szykowała wszystko dla wszystkich, a w ostatnie kilka minut przed wyjściem biegła do szafy, szybko się ubierała, malowała, odkręcała włosy z wałków i… wyglądała rewelacyjnie.
JAK TY ODKRYWASZ SWOJĄ KOBIECOŚĆ?
To jest proces - nauka samoakceptacji, poświęcanie sobie czasu bez wyrzutów sumienia. Kobiecość jest o pielęgnacji, ruchu, dobrym odżywianiu. Istotne jest to, żeby kobiecość nie była tylko odbijaniem się w oczach mężczyzny. Chcę się czuć kobieco, nawet jak mam na sobie dresy i jestem bez make-upu.
Mama mówi, że wyglądam świetnie nawet w worku po ziemniakach. A ja uważam, że jeśli dobrze się ze sobą czujesz, wyglądasz świetnie bez względu na to, co na siebie zakładasz. Ubrania dodają powera do różnych rzeczy. Ale kobiecość nie zależy od ubrań - bierze się z głowy. I jest to proces, który trwa. Ale idzie w dobrą stronę, bo nie zamieniłabym się na głowę ze sobą 10 lat temu.