CZY UBRANIE JEST DLA CIEBIE CZYMŚ WAŻNYM?
Po czterdziestce stało się ważniejsze. Wcześniej się nim nie przejmowałam. Chyba nie do końca chciałam być widoczna jako kobieta.
DLACZEGO?
Myślę, że to się wiązało z poczuciem bezpieczeństwa - nie chciałam rzucać się w oczy, wystawiać na spojrzenia, odsłaniać jako kobieta. Nie miałam siły konfrontować się z męskim światem - kobieta ciekawie ubrana, która akcentuje swoje “walory”, staje się widoczna. Nie chciałam czuć na sobie męskich spojrzeń, bo czułam się z nimi niekomfortowo. Musiałam oswoić się z kobiecością, żeby móc sobie pozwolić na więcej.
JAK SIĘ UBIERAŁAŚ, KIEDY NIE CHCIAŁAŚ BYĆ WIDOCZNA?
Dżinsy, bluza. Wybierałam rzeczy oversize, bo lubię czuć się w ubraniach swobodnie. A przecież można się tak czuć również w tych, które są ciekawe, fajnie skrojone, modne, a nawet sexy. Przez długie lata w mojej szafie królowały rzeczy komfortowe i bezpieczne - dresy, babcine swetry, bluzy - dawały poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Nigdy nie lubiłam sukienek i spódnic. Nie chodziłam w obcasach, za bardzo mnie ograniczają.
DLACZEGO TWOJE PODEJŚCIE DO UBRAŃ ZACZĘŁO SIĘ ZMIENIAĆ?
Otworzyłam się na siebie, zgodziłam, że mogę być atrakcyjna i nie jest to zagrażające. Zaakceptowałam to. Zrozumiałam, że mam w sobie też kawałek “sexy” i jestem na to gotowa. Na 40. urodziny kupiłam sukienkę z cekinami i dekoltem. Pozwoliłam sobie na bycie laską. Wcześniej “atrakcyjność fizyczna” nie była dla mnie ważna.
UWAŻAŁAŚ, ŻE BYCIE ATRAKCYJNĄ COŚ CI ODEJMUJE?
Może? Czasem dziewczynom się wydaje, że jeśli pokażą się od tej strony, nikt ich nie będzie traktował poważnie. I pewnie jako młoda dziewczyna nie umiałam sobie poradzić z tym, żeby jednocześnie być profesjonalną i sexy. Żeby się w tym odnaleźć i obronić. Żeby umieć przekierować uwagę na to, czym się zajmuję. I że moja wartość nie jest w tym, jak wyglądam.
Pewnie to też kwestia wychowania - nie chciałam być damulką. Moja mama ma chyba żal, że nie lubię kokard i falbanek.
MAMA BYŁA ELEGANCKĄ KOBIETĄ? PYTAM, BO CZASEM KSZTAŁTUJEMY SIĘ NA ZASADZIE OPOZYCJI, A CZASEM NA ZASADZIE PODOBIEŃSTWA DO RODZICÓW.
Mama przyszła kiedyś do mnie do szkoły - miała na sobie kapelusz z kwiatami, zwiewną sukienkę, rękawiczki. Wyglądała elegancko, a ja czułam się skrępowana, bo różniła się od innych mam i uważałam, że to mnie odcina od grupy. Lubiła koronki, falbanki, kapelusze, sukienki, więc ja szłam w drugą stronę. Chciałam, żeby strój dawał mi swobodę i wolność, a te falbanki były dla mnie ograniczeniem, bo za bardzo akcentowały moją kobiecość.
DŁUGO SIĘ Z TYM MIERZYŁAŚ.
Zmieniło się, kiedy zaakceptowałam siebie jako kobietę. Długo, bo to proces, który zależy od tego, co musisz w sobie przepracować, jakie miałaś doświadczenia w relacjach damsko-męskich. Myślę, że one mają duży wpływ na to, jak widzisz siebie jako kobietę. W ramach fundacji “Warszawa jest kobietą”, której jestem współzałożycielką, zaczęłam prowadzić warsztaty “Bliżej siebie”. Każda z nas ma ulubioną wersję siebie, ale mi chodzi o to, żeby przyjrzeć się temu, czego w sobie nie lubimy, od czego uciekamy. Dlaczego? Bo warto te rozmaite kawałki w sobie zintegrować. Dzięki temu mamy szansę się rozwijać, zmieniać, czuć się bardziej swobodniej i otwierać się na nowe doświadczenia i zachowania.
NA CZYM POLEGAJĄ TE WARSZTATY?
Dziewczyny wybierają określenia, które lubią, i te, za którymi nie przepadają. Mamy różne hasła: liderka, kobieta sukcesu, babka, pani domu, kochanka, ale też niunia, dziunia, księżniczka, damulka, zołza, laska. Ja na przykład przez wiele lat nie identyfikowałam się z damulką, niunią i dziunią. Ale przecież są takie momenty w życiu, kiedy warto być damą, a czasem nawet niunią. Na warsztatach przyglądamy się temu, od czego się odcinamy, z czym identyfikujemy, emocjom, które temu towarzyszą. Bo jeżeli cały czas jestem dajmy na to silną laską, twardą bizneswoman, to być może mam problem z tym, żeby poczuć się słabą, pozwolić sobie na bezsilność. A czasem i to jest nam potrzebne, na przykład żeby móc odpuścić czy zwyczajnie poprosić o pomoc. W podobny sposób zaczęłam się przyglądać swojej kobiecości i powoli włączać w doświadczenie mniej lubiane aspekty. Dzięki temu mogę sobie pozwolić, żeby być silną i słabą, sexy i rozczochraną - mam różne wersje siebie. W niektórych czuję się bardziej komfortowo, w innych mniej, ale mogę być i damulką, i zołzą - w zależności od sytuacji.
DLACZEGO WARTO ZAAKCEPTOWAĆ RÓŻNE OBLICZA SIEBIE?
Żeby sobie lepiej radzić w życiu. Przykład - chcesz być miła. Nie lubisz konfliktów, chcesz się dogadać, być serdeczna i ciepła. Idzie taka miła dziewczyna do pracy, ale tam nie wszyscy są mili. A ona nie ma narzędzi, żeby sobie z tym poradzić. Niechęć do konfliktów czyni ją bezbronną, bo czasem, kiedy ktoś jest niemiły czy podważa nasze kompetencje, trzeba tupnąć nogą i powiedzieć: spadaj. Zamiast poradzić sobie z tą sytuacją, idzie do innej firmy i ma nadzieję, że tam będą mili ludzie. Ale w życiu są tacy i tacy i trzeba sobie z tym radzić. Czasem ty też musisz być niemiła, pokazać złość, dopuścić ją do siebie, postawić granice, stanąć za sobą. Jeśli całą tożsamość budujesz wokół tego, żeby nie mieć konfliktów, to sprawia, że stajesz się bezbronna i nie umiesz elastycznie poradzić sobie z sytuacją. I często zamiast rozwiązywać problemy, uciekasz. Dlatego ważne jest, żebyśmy nie uciekały przed tymi kawałkami w nas, których być może nie lubimy. Żebyśmy sobie pozwalały krzyknąć, pokazać złość. Na początku okazywanie złości może wydawać się czymś strasznym. Ale czasem wystarczy pokazać minimum, żeby coś się wydarzyło. Jeśli ciągle coś w sobie tłumimy, rodzi się w nas frustracja, a z frustracji - depresje, bóle głowy, brzucha, kręgosłupa.
I W TEN OTO SPOSÓB PŁYNNIE PRZESZŁYŚMY OD UBRAŃ DO TEGO, CZYM SIĘ ZAJMUJESZ.
Pracuję w Fundacji dla Wolności, ale jestem też współzałożycielką Fundacji Warszawa jest kobietą. Najpierw chciałam robić projekty kulturalne - wydarzenia, spektakle, rozmowy z ciekawymi kobietami… Ale ponieważ coraz bardziej intensywnie zajmowałam się psychoedukacją, robiłam rozmaite kursy trenerskie, za chwilę zaczynam szkołę psychoterapii Gestalt, to zaczęłam się skupiać na robieniu warsztatów dla kobiet. Robię je w Akademii Psychologii Głębokiego Dialogu (dawniej Akademia Psychologii Zorientowanej na Proces), ale robiłam też warsztaty w Centrum Praw Kobiet. Np. “Tańcząc wśród fal” - jak radzić sobie ze stresem? Namawiam do elastyczności - fale i sztormy nie znikną, ale chodzi o to, żeby cię nie zatopiły, żebyś cały czas umiała wypłynąć na powierzchnię. Mówię też, żeby być bliżej siebie, ale której wersji? Czy jesteś przy sobie wtedy, kiedy jesteś radosna i uśmiechnięta, czy kiedy jesteś bezradna i bezsilna? Czy umiesz zaakceptować mniej wygodne uczucia i też być przy sobie? Organizuję warsztaty dla zmęczonych kobiet - pytam, czy w ogóle pozwalamy sobie czuć się zmęczonymi? Czy się od tego odcinamy i zamiast odpocząć pójdziemy jeszcze na siłownię dowalić sobie ciężaru? Czy przyglądamy się, czego mamy za dużo? Może robimy za dużo, czujemy za dużo, może coś trzeba zmienić? Ale żeby zacząć myśleć o zmianie, trzeba przyjąć i zaakceptować zmęczenie. Są też warsztaty z poszukiwania ścieżki serca, czyli co mnie woła, co jest dla mnie ważne. Mam wrażenie, że jako młode dziewczyny marzymy, mamy fantazje i łatwiej nam o tym opowiadać, ale w wieku 30, 40 lat coraz trudniej nam się na te fantazje otwierać. Chociaż one cały czas w nas są.
ZAŁOŻYŁAŚ FUNDACJĘ WARSZAWA JEST KOBIETĄ, BO?
To duże miasto i wydaje mi się, że przez to kobiety mają tutaj mało czasu dla siebie. A jak nie masz czasu dla siebie, nie masz czasu pomyśleć o tym, co dla ciebie ważne. A przez to łatwo stracić głos i sprawić, żeby inni decydowali za ciebie. Nie mamy dla siebie czasu, jesteśmy zajęte ogarnianiem rzeczywistości, opieką. A gdzie w tym wszystkim my?
Cieszę się, że dziewczyny, które były na moich warsztatach, wracają na kolejne, że możemy tworzyć razem grupę. Daję im przestrzeń, żeby mogły pobyć i ze sobą, i w gronie kobiet, być bliżej siebie. Chcę przypominać, że ich potrzeby też są ważne. Żeby nie przespać życia, żeby nasz kobiecy kawałek miał szansę zaistnieć. Zgodziłam się wziąć udział w tej sesji, choć 10 lat temu uznałabym, że to nie dla mnie.
JAK SIĘ CZUŁAŚ?
Podekscytowana, to było doświadczenie energetyczne. Zrozumiałam, że jest ok, kiedy inni na mnie patrzą, bo ładnie wyglądam, a nie tylko dlatego, że mówię ciekawe rzeczy.
CZASEM MÓWIĘ, A CZASEM WYGLĄDAM.
Czasem jedno i drugie, a czasem żadne z tych dwóch. Sukienka, którą wybrałam, była dla mnie czymś nowym, a ja coraz bardziej lubię wchodzić w nowe doświadczenia. Fajnie stanąć w świetle reflektorów, kiedy dbają o ciebie fotograf, stylistka, makijażystka. Wzmacniające doświadczenie.
JESTEŚ Z WARSZAWY?
Urodziłam się w Olsztynie, w Wawie zamieszkałam, jak poszłam do szkoły średniej. Mieszkam już tutaj 30 lat. Ale gdybyś mi zadała pytanie, czy czuję się to mam z tym problem. Lubię to miasto, żyję tutaj, urodziłam syna, rozwijam się, ale moje serce zostało na Warmii wśród jezior, lasów, poniemieckiej uporządkowanej architektury i tej kameralności. Żeby poczuć się warszawianką, musiałabym mieć tu jakąś historię, a ja ją dopiero buduję.
ALE CHCESZ TUTAJ BYĆ, NIE UCIEKASZ?
Uciekłam do Rembertowa. Niby dzielnica Warszawy, ale tak różna od centrum - ma klimat małego miasteczka, czuję się tam świetnie. Przychodzi do nas lis, łoś, sarny. Rano słyszę pianie koguta od sąsiadów. A z Powiśla do Rembertowa jadę 15 minut kolejką. Niby rzut beretem, a jesteś w innym świecie. Warszawa ma różne oblicza, nie tylko to “wielkomiejskie”. Rembertów świetnie pokazuje kameralność - ma jedną główną ulicę, gdzie możesz zrobić zakupy. Nocą jest ciemno i cicho. Społeczność jest mała, więc szybko poznajesz sąsiadów, radnych, burmistrza. Są w zasięgu ręki, możesz do nich pójść i porozmawiać o tym, że chcesz mieć progi zwalniające na ulicy. I po roku te progi masz. Mam ogród, gdzie wypoczywam, a pracuję na Powiślu, więc mam kontakt z miastem. Nie mogłabym mieszkać w centrum.
ALE WIELE LAT MIESZKAŁAŚ W WARSZAWIE…
I przeprowadzałam się 20 razy. Mieszkałam w różnych miejscach, ale najczęściej na Pradze - lubię ją za kameralność i nieoczywistość. Warszawa na Pradze ma wiele oblicz, nie tylko te skrojone pod garnitur. Jej urok polega na różnorodności - społecznej, kulturowej, architektonicznej. I na tym, że w dużej mierze ocalała w czasie wojny. Chciałabym, żeby Wawa była bardziej inkluzywna, żeby nie było tak, że na pewne rzeczy mogą sobie pozwolić tylko ci, co mają naprawdę dużo pieniędzy.
DLACZEGO ZAJĘŁAŚ SIĘ PSYCHOLOGIĄ?
Chciałam iść na ten kierunek, ale brakowało mi wiary w siebie. Zawsze była oblegana, uważałam, że się nie dostanę. Ale żeby być trenerką czy pójść do szkoły psychoterapii nie musisz być psycholożką. A mnie zawsze interesowało gadanie, wchodzenie na głębsze poziomy, żeby rozmowy nie były powierzchowne. Jak z tymi ubraniami - pytam, jak się czujesz w tej sukience? Mówisz - źle. A mnie interesuje, dlaczego? Więc kopiesz, kopiesz i czasem się dokopiesz. Jeśli przyjrzę się historii, która się za tym kryje, przepracuję ją, to może kiedyś uda mi się założyć te falbanki, dekolt i wyjść tak na miasto? I nie będzie to problem ani trudność?
STRASZNIE DUŻO RZECZY NAS BLOKUJE I NIE ZAWSZE WIEMY DLACZEGO.
Mam pomysł na warsztaty - dziewczyny zakładają to, w czym się dobrze czują, ale też to, czego nigdy nie chciałyby włożyć. I zaczynamy rozkminiać - dlaczego źle się w tym czujesz? Nie daje ci swobody? Może potrzebujesz jej więcej w życiu? A może czujesz się za bardzo widoczna i nie chcesz tego doświadczać? To, w co się ubieramy, o nas mówi, ale to, w co nie - też. Jaka jest ta nasza szafa rzeczy, których nosić nie chcemy? Sweter zakładasz, kiedy chcesz poczuć ciepło, potrzebujesz poczucia bezpieczeństwa, zaopiekowania. A jak się czujesz, kiedy zakładasz sukienkę?
Zobacz kolekcję >>
ZDJĘCIA: Alicja Wesołowska
WYWIAD: Anna Rączkowska
STYLIZACJA: Magda Rażniewska
PRODUKCJA: Paulina Gorzkowska